Na ogół nie czytam blogów parentingowych. W większości są to przesłodzone historie rodziców popadających w zachwyt nad swoim maleństwem, które poza tym, że jest ich dzieckiem nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle innych malców. Takie blogi w większości pozbawione są samokrytycyzmu i co jak co, ale mogłyby być skierowane do najbliższej rodziny a nie rzeszy niepowiązanych czytelników. Inną kwestią jest bezpieczeństwo i to czy w ogóle powinno się umieszczać setki zdjęć dziecka w sieci. Przeglądając kiedyś Wysokie Obcasy trafiłam na bardzo ciekawy list czytelniczki, która wspomniała o tzw. blogach parentingowych "bez lukru". Z ciekawości przejrzałam treści każdego z nich twierdząc, że ku mojej uciesze są ludzie, którzy potrafią spojrzeć na swoje dziecko obiektywnie, przyznać że choć nie było w pełni planowane to potrafią być najlepszymi rodzicami na świecie i pragną przychylić malcowi nieba choć są momenty, że w akcie desperacji mieliby ochotę udusić go poduszką. Oczywiście żartuję, ale jak wiadomo setki pytań i ciągły rumor potrafią czasem wyprowadzić z równowagi nawet najbardziej cierpliwą jednostkę o czym wiele razy wspominała Mama z bloga Klocek i Kredka.
Poza głosami rozpaczy świadczącymi o tym, że rodzicielstwo do łatwych zadań nie należy trafiają się również historie mocno zapadające w pamięć. Pierwszy raz z Klockiem i Kredką spotkałam się 5 lutego i od tego czasu po mojej głowie krąży nieustannie myśl, jak wiele my dorośli moglibyśmy się nauczyć od naszych pociech. W ich nieskalanych jeszcze prawdziwym życiem i złem duszach ukrywa się zupełnie inny świat: bez barier i rzeczy niemożliwych. Po raz kolejny wyglądając dziś przez okno pomyślałam o... Orle. Klocek i Kredka opisała historię spotkania swojego małego synka ze sporo starszym, niepełnosprawnym chłopcem. Jego powykręcane ciało i niezrozumiały bełkot nie wystraszyły małego Bola, który podając chłopcu pomarańcze rozpoczął prowadzić z nim zaciętą rozmowę. Coś co dorosłym wydawałoby się niemożliwe, dzieciom przyszło zupełnie naturalnie i bez wysiłku. Po powrocie do domu mały Bolo nie omieszkał zdać relacji ze spotkania Tacie (źródło):
- Tato! Tato! Mam nowego kolegę!
- Jakiego?
- Miłego bardzo, Tato.
- A jaki był ten kolega?
- Piękny Tato! – Bo miał skrzydła Tato! Jak ORZEŁ!
Syrop cynamonowy / Cinnamon Syrup
2 szklanki wody / 2 glasses of water
4 laski cynamonu / 4 cinnamon sticks
1,5 szklanki cukru / 1,5 glass sugar
Wodę i cynamon doprowadzić do wrzenia i gotować około 10 minut. Następnie wyjąć laski cynamonu, dodać cukier i stale mieszając gotować do czasu, aż się rozpuści.
Bring water and cinnamon to boil. Simmer for 10 minutes, and
strain out cinnamon sticks. Bring back to a boil, add sugar and
stir until sugar is dissolved.
5 komentarzy:
Jaka piękna historia...A syrop? Nie dość, że prosty w przygotowaniu, to jeszcze jaki smaczny zapewne...;)
Piękna historia.....
my dorośli uczmy się takiego podejścia od maluchów... :)
A jak długo można przechowywać taki syrop...?
Olu, u mnie stoi już tydzień w zakręconym słoiczku. Trzymam go w lodówce i nic się z nim nie dzieje. Poza tym porcja z 4 lasek cynamonu nie jest wcale ogromna więc jeśli lubicie cynamon i dodatki do herbaty itp. to z pewnością u Was długo nie postoi. :-) Pozdrawiam!
Jestem bardzo zainteresowana przepisem, zastanawiam się jednak czy można zamienić laski cynamony na..., proszę o poradę i pozdrawiam.
Na cynamon mielony? Pewnie, że można. Wówczas do dwóch szklanek wody dodałabym ok. 2 łyżeczek cynamonu.
Prześlij komentarz