Dziś znowu wracam do słonecznej Italii z butelką oryginalnej grappy, robionej przez Włoszkę. Pani Włoszka liczy już osiemdziesiąt wiosen. Pomimo trudów życia i tragicznej śmierci dwóch synów jest to bardzo pogodna i życzliwa osoba. Jej pasją jest szydełkowanie oraz oglądanie rozkrzyczanych, włoskich teleturniejów. Ma przemiłego pieska Briciolę (co znaczy okruszek) i mały, blaszany garaż urządzony przytulniej niż niejeden dom, w którym spędza upalne popołudnia delektując się kieliszkami własnoręcznie robionej grappy. Pani Włoszka nie zna angielskiego a jedynie niemiecki i to prawie tak samo niedobrze jak ja, co wcale nie utrudnia nam konwersacji. Są przecież poszczególne słowa w języku "międzynarodowym", gesty i dobre chęci. Chyba mnie polubiła, bo nawet kilka razy zaprosiła nas na herbatkę i ofiarowała własnoręcznie wykonany obrus, co podobno spotyka tylko wybranych. Pani Włoszka to bardzo miła osoba. W przeddzień wyjazdu pokazała mi jak przygotowuje napój z oryginalnej, włoskiej grappy, przy której często spędzaliśmy wieczory. Do alkoholu dodała cukier, 3 pokrojone w plasterki cytryny, tymianek i wszystko zamknęła w butelce, karząc mi odczekać około miesiąca. Nie wytrzymaliśmy. Wygląda i smakuje obłędnie i jest bardzo orzeźwiające!
2 komentarze:
Jaki wspaniały podarunek- grappa to doskonały alkohol jako dodatek do potraw.
A ostatnio na Sycylii kupiłam doskonałej jakości reservę i wypiliśmy co do kropelki.
Pozdrawiam Cię!
Tak, we Włoszech pija się ją do posiłków przede wszystkim jednak słyszałam również o tym, że można dodać trochę grappy bezpośrednio do dania co wyostrza jego smak, np. do drobiu. Ja nigdy nie próbowałam, ale może kiedyś to uczynię. :-)
Pozdrawiam serdecznie!
Prześlij komentarz