Pod koniec listopada w norweskim Bergen odbywa się prawdziwie magiczne święto piernika. Ten festiwal światła i zapachu imbiru trwa aż do 31 grudnia, kończąc tym samym świąteczny czas. Pomysł budowania piernikowego miasta narodził się w 1991 roku, kiedy po raz pierwszy w jednym z centrów handlowych wystawiono do oglądania piernikowe miasto. Od tego czasu co roku przedszkolaki, uczniowie, całe rodziny a nawet miejscowi przedsiębiorcy z chęcią angażują się w to przedsięwzięcie wytwarzając w swoich domach piernikowe chatki, ludziki i całe ulice a następnie umieszczając je w piernikowym świecie.
Okazuje się, że chłodni Norwegowie potrafią się pięknie bawić. Każdy wypieka ciasteczka według tradycyjnego norweskiego przepisu. Ci, którzy mają mniej czasu mogą zakupić w sklepach specjalnie przygotowane na tę okazję wiaderka z masą piernikową dzięki czemu samo wypiekanie staje się dziecinnie proste. Piernikowe ulice są następnie dekorowane i oświetlane. Poza kolorowymi, pachnącymi imbirem chatkami powstają równie imponujące imbirowe mosty, latarnie, statki a nawet sylwetki ludzi przechadzających się po ulicach ośnieżonego cukrem pudrem miasta. Całość, pięknie podświetlona, przyciąga co roku rzecze turystów. Każdy mały konstruktor i urbanista zostaje odznaczony dyplomem i medalem - oczywiście z piernika. A chętnych do wspólnej zabawy każdego roku jest coraz więcej. Eh... jaka szkoda, że Polakom brakuje czasem takiej społecznej kreatywności.
1 komentarz:
Piękny zwyczaj!
Żałuję,że byłam w Bergen latem...
U nas też wypiekanie pierników jest tradycją,bardziej w zaciszu domowym.
Ale przedświąteczne stragany uginają się od piernikowych rarytasów.
Prześlij komentarz