-->

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Historia pewnej kremówki...



Jedliście kiedyś papieskie kremówki? Pan Hagenhuber produkował ongiś chyba najbardziej znane ciastko w Polsce. Jego cukiernia znajdowała się przy wadowickim rynku pod numerem 15 - na rogu z ulicą Mickiewicza, tam gdzie obecnie mieści się cukiernia Waniliowa i bank. 

Karol Hagenhuber, wiedeński cukiernik i człowiek niebywale dbający o szczegóły, sam dobierał wszystkie składniki, niezbędne do wytwarzania sygnowanych jego nazwiskiem łakoci. Osobiście przemierzał pobliskie targowiska w poszukiwaniu najlepszych maseł, mąk, cukrów i jaj. Nie dziwi mnie zatem fakt, iż wkładając w swą pracę tyle serca, jego cukiernia stała się w niedługim czasie głównym punktem spotkań Wadowiczan a wieść o przepysznych słodkościach tak szybko się rozeszła. Drzwi do cukierni stały się dla mieszkańców Wadowic wejściem do wiedeńskiego die Pracht, gdzie przy walcach Straussa i w oparach wiedeńskiej czekolady, mogli popijając kawę i herbatę serwowane w porcelanie i w towarzystwie srebrnej zastawy, zajadać się najlepszymi pod słońcem kremówkami z masą budyniową. Jednym z wielbicieli wyrobów cukierniczych pana Hagenhubera był Karol Wojtyła, przyszły Jan Paweł II i rodowity Wadowiczanin. W czasie jednej z pielgrzymek do swego miasta, wskazując na nieistniejącą już cukiernię wspomniał, że po maturze szli tam wraz z kolegami na kremówki, zakładając się, kto z nich zje najwięcej ciastek. Wedle wspomnień kolegów małego Karola, nigdy nie udało się zjeść ich więcej niż dwanaście, co dla mnie i tak jest sprawą dość niebywałą zwłaszcza, że te z masą budyniową są wyjątkowo słodkie. W 1945 roku wiedeński cukiernik został zmuszony do porzucenia wadowickiej cukierni i osiedlenia się poza granicami Polski. Wraz z nim nieodwracalnie odeszła żywa legenda papieskich kremówek.

Co ciekawe w Małopolsce, w odniesieniu do ciasta francuskiego przekładanego kremem lub budyniem, zawsze używa się określenia kremówka. W Warszawie i Wrocławiu papieskie ciastko (przełożone budyniem) byłoby nazwane napoleonką. Określenie kremówka jest bowiem zarezerwowane tylko dla przekładańca z kremowym nadzieniem. Zupełnie odwrotnie jest w Łodzi. W Wielkopolsce nazwę napoleonka stosuje się do obu typów ciast.

Zauroczona cukiernią Hagenhubera postanowiłam przygotować tradycyjną, papieską kremówkę. Jest delikatna w smaku, z dużą ilością słodkiego, domowego budyniu, którego nadmiar można jeść łyżkami. Dla zabieganych istnieje możliwość wykorzystania kupnego ciasta francuskiego. Ja osobiście wolę je zrobić samodzielnie.

Papieskie kremówki:

Ciasto: 
- 250 g mąki
- 250 g masła
- 125 ml wody 
- 1 łyżeczka octu
- szczypta soli

Budyń: 
- 1 l mleka
- 1 szklanka cukru
- cukier waniliowy
- 1 szklanka mąki
- 5 żółtek

Połączyć mąkę, sól, wodę i ocet. Wyrobić ręcznie ciasto i uformować kulę, którą następnie należy zawinąć w folię i schować na pół godziny do lodówki. Po wyjęciu rozwałkować na prostokąt (tak aby jego środek był grubszy a ciasto na brzegach cieńsze), na środku wyłożyć porwane na kawałeczki masło, zawinąć i znów schować do lodówki na 15 minut. Po tym czasie wyjmujemy ciasto i wałkujemy, w razie potrzeby podsypując mąką, jeśli jest zanadto klejące. Składamy na trzy i znów wkładamy do lodówki na 15 minut. Czynność tę powtarzamy około 3 lub 4 razy. Następnie ciasto dzielimy na dwie części. Każdą z nich wałkujemy na prostokąt wielkości formy, w której będziemy je piec. U mnie była to blaszka 26x36 cm. Smarujemy blachę tłuszczem, wysypujemy bułką tartą i pieczemy ciasto około 12 minut w temperaturze 230 stopni. Po wyjęciu górną część ciasta kroimy ostrym nożem na porcje (przykryjemy nimi budyń), uważając aby się nie pokruszyło. Zaczynamy robić budyń. 2 szklanki zimnego mleka miksujemy z żółtkami i mąką. W pozostałej części mleka rozpuszczamy cukier i cukier waniliowy i czekamy aż zacznie wrzeć, następnie wlewamy zimne mleko z mąką do garnka z gotującym mlekiem i energicznie mieszamy, czekając aż zgęstnieje. Czekamy by budyń lekko przestygł a następnie wykładamy go na spód od ciasta znajdujący się w blasze. Wyłożony budyń przykrywamy pociętymi uprzednio porcjami ciasta i chowamy do lodówki. Gdy krem zgęstnieje ostrym nożem odcinamy (wzdłuż przecięć wierzchu) kawałki spodu i podajemy gotowe już kremówki, posypane cukrem pudrem. 

Smacznego! 

źródło: Poskier E. Gazeta Łomiankowska nr. 7/2005; 
Archiwalna fotografia cukierni pochodzi ze strony: http://parafiamaszkienice.pl/portal/?p=488

8 komentarzy:

Monika pisze...

kurcze!a ja zawsze myślałam, że to bardzo trudne!przepis zapisałam do listy "wypróbować" :-)
Małe pytanko o szczegół - jaki rozmiar blaszki użyłaś?
serdecznie pozdrawiam

Monsoon pisze...

26x36 cm. Nie jest to trudne, ale sporo z tym pracy. Zwłaszcza przy samodzielnym pieczeniu ciasta. :-)
Pozdrawiam serdecznie

Renata Czelny-Kawa pisze...

Ale tu pysznie u Ciebie! Piękne, ujmujące zdjęcia!

Monsoon pisze...

Dziękuję bardzo!

Renata Czelny-Kawa pisze...

Z wielką chęcią dołączę do obserwatorów, jak tylko pojawi się okienko;) Dostrzegam Twoje starania, dlatego blog bardzo mi się spodobał. Trzymam kciuki i czekam na pyszne przepisy!Pozdrawiam;)

Renata Czelny-Kawa pisze...

Tak, dokładnie!;) Już dołączyłam,dopiero jak doszłam do samego dołu, to zauważyłam.;)

Marcelina pisze...

Witaj! Zauroczyłaś mnie tą kremówką - zawsze z moją siostrą się nimi zajadałyśmy, jak szłyśmy do pobliskiej cukierni, i jeszcze masz obok Amelię - pięknie! Zostaję! :D

Monsoon pisze...

Bardzo mi miło! :-) Pozdrawiam serdecznie.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...