Moja nieobecność na blogu troszkę się przedłużyła z powodów osobistych. Obiecuję jednak, że niebawem nadrobimy zaległości, gdyż w głowie już od jakiegoś czasu pojawiały się pomysły, które chciałabym niedługo zrealizować. Tymczasem zostałam z głową pełną myśli, trzema walizkami ubrań do wyprania, pustą lodówką i domem wymagającym (póki co) silnej ręki.
Szczerze powiedziawszy po takiej przerwie nie bardzo wiedziałam za co powinnam się zabrać. Była niedziela i to jeszcze wieczór. Plan najbliższego tygodnia wypełniony po brzegi nadmiarem zadań to dużo jak na całkiem jeszcze świeżą i niewątpliwie nieperfekcyjną, młodą panią domu. Na pierwszy ogień poszła więc zupa pomidorowa (markety jednak czasem się przydają). Dobra, taka za jaką tęskniliśmy w trakcie naszego pobytu w Chorwacji. A sama Chorwacja? Piękna! Pachnąca pinią! Szmaragdowa.
Przywiozłam całą torbę lawendy. Lawendowe poduszki, mydła, miody, olejki. Poza tym wspomnienia pięknych wschodów i zachodów słońca.
A jednak, dobrze być w domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz