Na dzisiejszy deser zapraszam Was do kraju samby i karnawału. Brazylijskie brigadeiros to chyba najbardziej znany, południowoamerykański smakołyk. Jest czymś w rodzaju trufli lub praliny. Bardzo słodki, bardzo estetyczny, idealny do kawy. Po raz pierwszy o deserze usłyszano w 1940 roku, gdy powstał dla uczczenia brazylijskiego polityka Eduardo Gomes'a o przydomku Brigadeiro, stąd nazwa smakołyku. Być może słyszeliście, że te małe, czekoladowe kuleczki magazyn Saveur okrzyknął mianem deseru 2012 roku! Warto na własnym języku sprawdzić dlaczego. W Brazylii podaje się je przede wszystkim na urodzinach lub przyjęciach. U mnie na zdjęciu w towarzystwie oryginalnych, brazylijskich pamiątek.
Brigadeiros
puszka mleka skondensowanego słodzonego
3 łyżki prawdziwego kakao
1 łyżka masła
posypka, orzechy, wiórki kokosowe - co kto lubi
Przygotowanie deseru jest bardzo proste. Cały czas mieszając, wszystkie składniki podgrzewamy w garnku z grubym dnem. Doprowadzamy do wrzenia i gotujemy około 15 minut aż masa wystarczająco zgęstnieje. Następnie wylewamy ją na papier do pieczenia i czekamy aż przestygnie. Ręce smarujemy odrobiną masła i zaczynamy lepić niewielkie kuleczki, które następnie obtaczamy w posypce. Jest z tym trochę pracy, ale naprawdę warto. U mnie wyszło około 20 kuleczek. Deser podajemy po schłodzeniu w lodówce.
Smacznego!
2 komentarze:
podobne do naszych czekoladowych, bozonarodzeniowych trufli... chetnie zrobie!
Jak już będę gruba i brzydka to to będzie Twoja wina! :p
Prześlij komentarz