-->

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

210 dni macierzyństwa

Witajcie po przerwie! Dziś małe podsumowanie ostatnich 7 miesięcy mojego życia. Był to najbardziej intensywny czas jaki dane mi było przeżyć. Czas przeogromnych zmian, zupełnie różnych niż dotychczas szczęść i smutków. Każdy pojedynczy dzień przynosił nam nowe umiejętności i doznania. Moja pociecha kończy za kilka dni 7 miesięcy i prawdę mówiąc rok temu, gdy nosiłam Antosię pod sercem, moje wyobrażenie o macierzyństwie było jak mój dzisiejszy świat... widziany z zupełnie innej perspektywy. 

Wydawało mi się wówczas, że czymże może być opieka nad noworodkiem? Nieprzespane noce, krzyki, płacze i ciągła zmiana pieluch. Przeglądając miliony stron i książek o macierzyństwie plan na najbliższy rok, jak każda osoba nie lubiąca niespodzianek, miałam rozpisany co do miesiąca. Rzeczywistość okazała się być zupełnie inna. Przy dziecku nie da się niczego zaplanować...

Pierwsze zderzenie z rzeczywistością - karmienie piersią. Nie wiem czy to wina cesarskiego cięcia czy taki urok mojej córki, że nawet dyplomowany i polecany doradca laktacyjny nie mógł niczego wskórać. Antosia nie kojarzy piersi z jedzeniem - brzmiał wyrok. Walczyłam i próbowałam aż w końcu otarłam łzy i sięgnęłam po mieszankę mlekozastępczą, ale to był dopiero początek. Po drodze były kolki i wysypki. Zdarzało się, że co tydzień siedzieliśmy z mężem u alergologa, który rozkładał ręce i przepisywał kolejne recepty i mleka. A nie próbowaliśmy tylko jednego z dostępnych na rynku, podając córce również te po 150 zł puszka na 3 dni. I nic. Podobno wyrośnie, choć ja będąc atopikiem wiem, że czas jedynie załagodzi zmiany. Były nerwy, był płacz i stres bo dziecku chce się ulżyć a ja jakoś wyluzować w tej sferze nie umiem. Dziś już jest spokój. Wiem, co przynosi ulgę skórze mojego dziecka i pomimo tych afrykańskich upałów dzień w dzień gotuję jej 10 litrowy gar siemienia lnianego do kąpieli. Macierzyństwo to poświęcenie

Mam to szczęście, że Antosia już od 3 miesiąca przesypia całe noce bez pobudek. Kładziemy ją o 20-tej a wstajemy ok 5 i jak widać zarówno jej jak i nam pasuje taki plan dnia. Póki co narzekamy trochę na deficyt czasu dla siebie i chociaż tej pół godziny dziennie na telewizję/książkę/ugotowanie czegoś, na co akurat mamy ochotę a co wymaga czasu. Narzekamy... do pierwszego uśmiechu i wykrzyczanego "dada". 

210 dni razem. Moje macierzyństwo to ogromne szczęście, przeogromny, nieustanny stres i zamartwianie, niezrozumiałe zmęczenie gdy się tak bardzo czegoś nie chce i chce zarazem, duma, płacz, radość, smutek. Macierzyństwo to wyzwanie, przewartościowanie i zastąpienie MY słowem ONA. 

Nie ma dla mnie nic piękniejszego niż macierzyństwo.


Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...